Rozmowa z Viktórią Sulyok (Hungarian Asexual Community)
Viktória Sulyok jest aseksualną i aromantyczną osobą aktywistyczną. Jest jedną z osób założycielskich i członkinią rady Hungarian Asexual Community, które jest jedyną węgierską organizacją działającą na rzecz widzialności osób aseksualnych.
Viktório, jakie jest oficjalne stanowisko Hungarian Asexual Community na temat aseksualności? W Polsce rzadko słyszy się, żeby studenci psychologii uczyli się o aseksualności jako jednej z orientacji równoważnej hetero, bi, i homoseksualności. Dla przykładu Towarzystwo Psychologiczne w Stanach Zjednoczonych uznaje aseksualność jako jedną z orientacji seksualnych, z kolei Światowa Organizacja Zdrowia już nie. Ma to podłoże polityczne, a sama organizacja unika kontrowersji. Myślę, że tak samo jest tutaj w Polsce. A jak to Viktório wygląda na Węgrzech?
Viktória: No cóż, sytuacja tutaj wcale nie wygląda lepiej. Hungarian Psychological Association ma sekcję LGBTQ, której działalność zatrzymuje się na I. Nie uznają nas, tak jakbyśmy nigdy nie istnieli. Myślę, że im się wydaje, że Q może pokryć aseksualność, ale nie robią absolutnie nic w naszej sprawie. Dużo działają w kwestii praw gejów, lesbijek i praw osób trans i czasami wydaje się, że po prostu nie mają wystarczających zasobów.
W tej chwili nasze stowarzyszenie, Hungarian Asexual Community, istniejące już od ponad 4 lat, pracuje nad ulotką w języku węgierskim o aseksualności, która mogłaby być używana przez psychologów i innych ekspertów, np. w szkołach, czy lekarzy, itp. W tej chwili zajmujemy się głównie tym, tak żeby psychologowie mogli uzyskać te informacje najpierw w języku węgierskim. Niestety większość psychologów, którzy nie mają nic wspólnego z sekcją LGBTQ Węgierskiego Towarzystwa Psychologicznego, traktuje aseksualność jako chorobę wywołaną przez traumę albo rozregulowane hormony, którą należy leczyć. Na szczęście coraz więcej psychologów zaczyna akceptować aseksualność, uznawać, że istniejemy i że nie trzeba nas leczyć. Jednak wciąż długa droga przed nami, znamy historię aseksualnych osób, które poszły do psychologa z zupełnie innym problemem, a psycholog próbował przekonwertować te osoby, na zasadzie nie jesteś asem, potrzebny ci seks, musisz się odnaleźć, być może masz traumę, itd. Dlatego próbujemy stworzyć listę psychologów, którzy są akceptujący, ale nasza lista jest bardzo krótka.
Co robicie, żeby to zmienić? Co w tej kwestii dzieje się na Węgrzech? Czy sytuacja się poprawia w kontekście naszej widzialności jako osób queer?
Viktória: Myślę, że nasza sytuacja wygląda podobnie, ponieważ kilka lat temu nie mówiono na Węgrzech o aseksualności. Powiedziałam, że organizacja ma trochę więcej niż cztery lata, a grupa na Facebooku istnieje trochę dłużej. Kiedy zaczęłam pracować jako aktywistka AIDS wykluczenie było dość wyraźne. Teraz sytuacja powoli się poprawia. Oczywiście mamy na Węgrzech więcej organizacji i większość z nich współpracuje z nami, uznaje nasze istnienie. Na przykład w stolicy, Budapeszcie, mamy Budapest Pride, podczas którego w czasie miesiąca dumy zawsze mamy wydarzenie, piknik, albo warsztat. Stało się to już tradycją, gdyż w zeszłym roku mieliśmy już nasz czwarty warsztat, a ponieważ jesteśmy tacy młodzi jest to dla nas długa tradycja. Sam piknik okazał się dużym sukcesem, przyszło ponad 65 osób, a dla nas to jak tysiące odwiedzających. Są jeszcze inne organizacje, z którymi możemy współpracować.
Z drugiej strony mamy organizacje sojusznicze, które robią badania na temat społeczności LGBTQI i nie dzielą się nimi. Moim zdaniem wiedza o tym, jak kształtuje się węgierska społeczność asów, jest ważna, ponieważ znamy wyniki badań z USA, ale nie mamy ich z Węgier. A taka wiedza jest bardzo ważna, ponieważ nasze badania z USA pokazują, że społeczność asów jest dyskryminowana dużo bardziej niż osoby homoseksualne. Co do Węgier nie mogę nic powiedzieć, ponieważ brakuje nam danych. Napisałam dwie prace magisterskie na temat aseksualności, ale były to badania metodą jakościową, w których zrobiłam po 10 wywiadów. Dlatego nie można wyciągać ogólnych wniosków na podstawie moich doświadczeń. To co możemy zobaczyć w naszej organizacji i naszej grupie na Facebooku, mającej prawie 2000 członków, to że wykluczenie jest nadal mocno obecne. Pomimo tego widzę pewną zmianę na lepsze, i nie mówię tego dlatego, że jestem optymistką.
Na Węgrzech mamy dwa pride’y, jeden w stolicy, i drugi w mieście Pécs na południu kraju, gdzie zaproszono nas do zorganizowania warsztatów. Cieszy mnie to, że są inkluzywni. Dużym problemem jest to jak łatwo o nieprawidłowe rozumienie aseksualności. Osobiście widziałam wiele osób, które próbują być sojusznikami, ale dla nich aseksualność oznacza brak seksu. I za każdym razem gdy próbuję im powiedzieć, że aseksualność oznacza całkowity lub częściowy brak pociągu seksualnego i nie ma nic wspólnego z tym czy uprawiasz seks, czy cokolwiek robisz w łóżku, albo pod prysznicem, nie trafia to do ich głów. Dlatego uważam, że gdy działasz na rzecz aseksualności, ważne jest aby wiedzieć jakich słów używać i jak przekazać co chcesz powiedzieć. Ciekawe że nawet sojusznicy mówią: ok, nie chcesz seksu, w porządku, a potem myślą, że oni też przez dwa tygodnie nie uprawiali seksu w swoim życiu. Dla mnie nie jest to prawdziwe wsparcie.
Czy wiele osób u Was jest zainteresowanych aktywizmem? Czy macie duży zespół?
Viktória: Znowu muszę powiedzieć, że sytuacja wygląda podobnie jak w Polsce. Nie mamy zbyt wielu osób aktywistycznych. Myślę, że ma to związek z tym, że bycie asem jest całkowicie nieseksowne. Nieseksowne w tym sensie, że albo ci tego współczują, albo prześladują cię za to. Nie zrozumcie mnie źle, Węgry są bardzo homofobiczne i transfobiczne. Węgrzy nienawidzą każdego, kto nie jest dokładnie taki jak oni. Dlatego bycie gejem, lesbijką na Węgrzech nie jest łatwe. Ale bycie asem na Węgrzech zupełnie odbiega od wyobrażeń i oczekiwań ludzi, do tego stopnia, że bardzo ciężko pokazać swoje doświadczenia, że istniejesz i że wszystko z tobą w porządku. Mieliśmy w zeszłym tygodniu tutaj w Budapeszcie festiwal, na którym byłam żywą książką, tzn. ludzie mogli mnie wypożyczyć, otworzyć i przeczytać, żeby móc ze mną porozmawiać. Było tam wiele otwartych i zainteresowanych osób. Jedna z nich powiedziała, że bardzo mi współczuje. Widziałam, że mówi to szczerze, że próbuje być miła, a ja na to, że nie musi mi współczuć, czuję się świetnie taka jaka jestem. Ona na to, że powinnam czuć to samo co ona. Odpowiedziałam, że nie jestem tobą i mamy zupełnie różne doświadczenia. Dlatego myślę, że jeśli pracujesz jako aktywista, aktywistka asowa, musisz być naprawdę twardą osobą ponieważ spotkasz się z dręczeniem.
Myślę, że młodsi ludzie zdają sobie z tego sprawę i będą w stanie mówić o tym na podstawie swoich doświadczeń. Dlatego z dużym optymizmem myślę o przyszłości jako takiej i przyszłości aktywizmu na rzecz asów, nie zapominając o tym, że aktywiści to też ludzie.
Co jest ważne w Twoim aktywizmie i jak dbasz o siebie i społeczność?
Viktória: Dla nas najważniejsze jest informowanie, informowanie w taki sposób, aby być zrozumianym. Nie chodzi o skomplikowaną rozmowę na poziomie akademickim, opartą tylko na badaniach, ponieważ zależy nam na dotarciu do każdego. Dlatego możemy rozmawiać o własnych doświadczeniach. Drugą bardzo ważną dla nas rzeczą jest pomoc dla naszej społeczności. Każde badania pokazują, że około 1% populacji jest aseksualna. Ta liczba może być nieco większa, ale zostańmy przy 1% dla uproszczenia obliczeń. Na Węgrzech mamy mniej więcej 10 milionów ludzi, w zasadzie trochę poniżej 10 milionów. Oznacza to, że na Węgrzech żyje 100000 asów, natomiast nasza grupa zrzesza trochę poniżej 20 osób. Czyli udało się nam dotrzeć do bardzo małej części populacji asów. Oczywiście przyczyną może też być to, że wiele osób nie ma dostępu do internetu. Dlatego nie możemy polegać tylko na mediach społecznościowych i musimy spróbować dotrzeć do ludzi. Z tego powodu organizujemy warsztaty w stolicy i innych miastach, z tego powodu tworzymy ulotki, które mogą być fizycznie dystrybuowane i czytane przez każdego na Węgrzech. To dla nas bardzo ważne.
Karolino, mówiłaś o dumie i czuciu się dumnym. Myślę, że to bardzo ważne, że bycie asem nie jest powodem do wstydu. Ja podchodzę do tego jak do koloru moich oczu, nie miałam na niego wpływu. Jest jaki jest i nie mam z tym najmniejszego problemu. Nie czyni mnie to ani lepszym, ani gorszym od innych ludzi, to po prostu część mnie.
Uważam za bardzo ważne, aby każdy osoba aseksualna to zrozumiała. Na Facebooku naszej grupy bardzo często ludzie piszą jak dobrze, że jesteśmy. Wydawało im się całe życie, że coś z nimi nie tak, a potem zobaczyli nas, zobaczyli, że jest więcej ludzi takich jak oni i przestali czuć się samotni. Dlatego uważam, że jeśli ktoś czuje się tak całe swoje życie, należy coś z tym zrobić. To główna przyczyna, dla której aktywizm jest dla mnie taki ważny, żeby pokazać ludziom, że absolutnie wszystko z nimi w porządku.